czwartek, 3 kwietnia 2008

Recenzja: "The abominable doctor Phibes"

Jedna z podstawowych, filmowych zasad, brzmi: „Zło Jest Cool”. Niezależnie jak: sprytny, inteligentny i przystojny jest bohater, jego zły przeciwnik zawsze będzie ciekawszy. „The abominable doctor Phibes” – angielski horror z 1971 r., to idealny przykład działania tej zasady w praktyce. Opowiada o dzielnym policjancie, ścigającym bezlitosnego mordercę, ale ten drugi jest tak efektowny, że praktycznie od początku, właśnie jemu kibicujemy.

Londyńscy lekarze zaczynają ginąć w naprawdę dziwacznych okolicznościach. Jeden zostaje śmiertelnie pożądlony przez pszczoły, drugi zagryziony przez nietoperze owocowe, jeszcze inny zamarza na śmierć w swoim samochodzie. Prowadzący śledztwo inspektor Trout odkrywa dwie ważne poszlaki. Po pierwsze; morderstwa wzorowane są na dziesięciu plagach egipskich, jak: Plaga Bąbli, Plaga Nietoperzy Owocowych czy Plaga Latających Głów Jednorożców*. Po drugie; wszyscy zmarli lekarze mają jedną, wspólną cechę. Uczestniczyli w nieudanej operacji Victorii Phibes – żony Anthona Phibesa (Vincent Price): lekarza, teologa, dyrygenta, organisty i wynalazcy Wulkańskiego Chwytu Paraliżującego.

Victoria Phibes. Chyba już rozumiecie, czemu gość jest wkurzony.Phibes byłby idealnym podejrzanym, gdyby nie drobny szkopuł – nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym, w drodze do szpitala gdzie była operowana Victoria. Oczywiście wszyscy wiemy, że nie zginął tak do końca, wystarczy spojrzeć na tytuł filmu.

Panie i Panowie, do opisu tego filmu wystarczy jedno słowo – KLASA. Byle pętak może złapać za maczetę, założyć maskę i iść mordować nastolatki. Trzeba jednak mieć prawdziwy styl żeby: zorganizować morderstwo oparte na Pladze Żab, odtańczyć walca do wtóru mechanicznej orkiestry i stopić woskową podobiznę ofiary palnikiem. W dzisiejszych czasach nie spotyka się już takiego rozmachu i dbałości o szczegóły.

Sądzimy, że to było samobójstwo.Największą gwiazdą „The Abominable Doctor Phibes” jest oczywiście Vincent Price, który dominuje cały film, nie zmieniając ani razu wyrazu twarzy. Pozostali aktorzy, jak przystało na solidnych, brytyjskich fachowców, też spisują się dobrze. Na szczególną pochwałę zasługuje Peter Jeffrey, w roli inspektora Trouta – najbardziej sarkastycznego policjanta Wysp Brytyjskich. W innym filmie to Trout byłby głównym bohaterem, ale przy Phibesie nie ma szans. Dodatkowa atrakcja to, grająca Vulnavię- niemą asystentkę Phibesa – Virginia North. Śmiało można uwierzyć, że faceci dają się jej związać i wykrwawić.

Największą, po Vincencie, zaletą filmu, jest smoliście czarny humor, zawarty w groteskowych scenach morderstw. Ten film, pokazuje nie tylko gościa zabitego, wystrzeloną z katapulty, głową jednorożca, zaraz potem oglądamy policjantów odkręcających go od ściany. Budżet filmu nie był chyba zbyt wysoki, a efekty specjalne trącą trochę myszką, ale na miłość Boską, W TYM FILMIE FACET GINE ZABITY WYSTRZELONĄ Z KATAPULTY GŁOWĄ JEDNOROŻCA! Na co jeszcze czekacie? Obejrzyjcie go.

Najlepsze momenty:

  • Neonowe organy, nakręcana orkiestra i walc z piękną kobietą. To się nazywa stylowe wejście;
  • Nietoperz owocowy. AAAAAAAAAAAAAA!;
  • Retro porno;
  • Przynajmniej biedak niewiele z tego poczuł. Taa jasne”
  • „Zakryjcie mu, chociaż twarz. Albo to, co z niej zostało”
  • Szczury w samolocie;
  • Głowa jednorożca-fu;
  • O nie, brukselka, co za bydlak;
  • Plaga śmierci pierworodnych;
  • Plaga ciemności;

*Znane z Apokryficznej Biblii Śledzi Stojących Słupka

Brak komentarzy: