czwartek, 6 grudnia 2007

Recenzja: "Scream bloody murder"

Kurde! Miałem sobie zrobić tygodniową przerwę od blogowania, ale jakimś cudem z jednego tygodnia zrobiły się trzy. Nie chciałbym mówić, że się opieprzałem, wole nazywać to okresem emigracji wewnętrznej. Teraz jednak nadszedł jej koniec, odstawiłem eter, wyprosiłem prostytutki i wypuściłem pokraka ze skrzyni. Żeby uczcić mój tryumfalny powrót do ZONA MUTANTE postanowiłem obejrzeć jakąś prawdziwą szmirę.

Mój wybór padł na nakręcony w 1972 r. film „Scream bloody murder”, perłę popularnego podgatunku horroru „psychopaci i ich problemy z mamusią”.

Już pierwsza scena przekonała mnie, że mam do czynienia z filmem z klasą. Mały Matthew przypadkowo rozjeżdża tatę spychaczem, wypada z siedzenia i traci rękę pod gąsienicą machiny.

Po kilkunastu latach Matthew wychodzi ze szpitala, z hakiem zamiast ręki i niezmienioną fryzurą (widzicie starali się zachować ciągłość). Po powrocie do domu dowiaduje się, że jego matka znalazła sobie nowego męża i oczy zaczynają mu się szklić, a dolna warga dygotać. Koleś naprawdę kocha swoją mamę, jeśli wiecie, co mam na myśli. Krótki napad szału i mama z nowym mężem udają się do krainy wiecznych łowów, a Mathhew ucieka z domu.

Od tej pory, kiedy tylko widzi coś związanego z seksem, dostaje psychodelicznych wizji z martwą matką w roli głównej i ktoś w pobliżu kończy z hakiem w głowie. Jednak nie samą psychozą człowiek żyje i kiedy Matthew spotyka ponętną, rudowłosą malarkę/prostytutkę postanawia zdobyć jej serce. W tym celu morduje miejscową staruszkę i zajmuje jej dom. Potem porywa ukochaną i przywiązuje ją do łóżka wierząc, że w końcu będzie musiała go pokochać. Nie chcę zdradzać zakończenia, ale z doświadczenia wiem, że ta strategia się nie sprawdza.

Jak już mówiłem „Scream bloody murder” to kawał prawdziwej, całkowicie bezwartościowej szmiry. Przemoc, kiepska gra aktorska i obleśne podteksty, innymi słowy film dla całej rodziny. Rodziny Mansona.


Najlepsze momenty:
  • Spychacz-fu;
  • Siekiera – fu;
  • Tasak – fu;
  • Robię dla ciebie zakupy, przynoszę farby i zabijam ludzi, a czy ty to doceniasz? Nie!;
  • Jedna scena rozbierana (niestety mało widać).

Brak komentarzy: