czwartek, 21 lutego 2008

Recenzja: "Phenomena (Creepers)"

Włoskie horrory traktują logikę jak prostytutkę z napadami szczękościsku, wykorzystują ją rzadko i tylko gdy nie mają wyboru. Jednakże, nawet pośród nich, „PhenomenaDario Argento wyróżnia się jako wyjątkowo kuriozalny. Żeby lepiej to zobrazować, przygotowałem wykres poziomu absurdu filmu. Pojawiające się w tekście liczby w nawiasach oznaczają odpowiednie punkty na wykresie.

Jennifer Corvino (Jennifer Connely) - córka sławnego aktora, rozpoczyna naukę w szkole z internatem, położonej w malowniczym, górskim regionie zwanym szwajcarską Transylwanią (1)*. Tymczasem, w okolicy, zaczyna grasować psychol mordujący młode dziewczęta do wtóru kawałków: Goblin i Iron Maiden**. Jennifer ma, bliżej nieokreślone, zdolności parapsychiczne, lunatykuje i ma psychodeliczne wizje morderstw (2). No dobra, na razie mamy standardową fabułę horroru, ale poczekajcie chwilę. Okazuje się, że zdolności Jennifer pozwalają jej rozmawiać z owadami (3). Dzięki nim trafia do domu profesora McGegora (Donald Pleasence) - entomologa twierdzącego, że „całkiem normalne jest występowanie u owadów telepatii”(4). Taaaa. Czy wspominałem, że McGregor jest sparaliżowany od pasa w dół i pomaga mu tresowany szympans, sterowany laserowym wskaźnikiem (5)?





Wykres poziomu absurdu w kluczowych momentachfilmu „Phenomena”. Zakończenia nie pokazano z powodu braku skali. (poziom absurdu wylatuje przy nim w kosmos i strąca satelitę szpiegowskiego)




Jedną z ofiar mordercy była siostrzenica McGregora, więc naukowiec postanawia wykorzystać telepatię Jennifer i trupożerne muchy do znalezienia kryjówki świra(6). Niezłe nie? Nie wspomniałem jeszcze o: zmutowanych karłach, jamie pełnej robaków i wściekłym szympansie z brzytwą (to ostatnie to chyba jakaś metafora, ale nie jestem pewien).

Jedno trzeba przyznać - „Phenomena” to radośnie nielogiczny film. Mam wrażenie, że nie był to efekt do końca zamierzony. Dario chciał chyba stworzyć atmosferę „mrocznej baśni”, jak we wcześniejszej „Suspirii”, ale tym razem coś mu nie wyszło. Zamiast tego wyszedł totalny bardach, połowę elementów fabuły można by spokojnie usunąć i nikt by niczego nie zauważył.
Mimo to, żaden film, w którym Donald Pleseance zaciąga ze szkockim akcentem, a szympansy biegają z ostrymi narzędziami nie może być do końca zły. Na dodatek Argento, jak to ma w zwyczaju, serwuje sporo naprawdę pięknych ujęć, szczególnie w scenach morderstw. Przy odpowiednim nastawieniu (alkohol pomaga) „Phenomena” może być całkiem ciekawym przeżyciem.



Najlepsze momenty:

  • Łańcuch-fu.
  • Dekapitacja w pierwszych dziesięciu minutach filmu, klasa.
  • Do jasnej cholery, to tylko pszczoła. Przestań histeryzować kobieto.
  • Hej to Donald Pleseance.
  • Szympans ze skalpelem.
  • W szwajcarskich szkołach, karą za opuszczenie w nocy internatu jest EEG (notabene Dario chyba myli EEG z hipnozą).
  • Iron Maiden!!! Yeah!!!!!!
  • We worship you. We worship you” niezła scena.
  • Robaki, dużo robaków.
  • Blacha-fu
  • Szympans z brzytwą -fu

*Dlaczego mam przed oczami wizję wampirów w Lederhosen?

**Sukinsyn ma własną ścieżkę dźwiękową.

Brak komentarzy: