czwartek, 5 czerwca 2008

Recenzja: "Maniac"

W dzisiejszych czasach, trudno o kontrowersyjny horror. Mówię tu o prawdziwej kontrowersji: pikietach pod kinami, wkurzonych femininazistkach, ludziach palących podobizny reżysera itp.
Wybierzmy się, więc do krainy wspomnień, razem z „ManiakemWilliama Lustiga – horrorem znienawidzonym, nie tylko przez opinię publiczną, ale nawet przez własną ekipę. Tom Savini, który zadbał w tym filmie o efekty specjalne* i zagrał niewielką rólkę, kazał usunąć swoje nazwisko z napisów końcowych. Uwierzcie mi, jeżeli gość, który robił efekty* do takich dzieł jak: „Friday the 13th” czy „Deranged, confessions of a necrophile”, nie chce, żeby kojarzono go z filmem, to musi on być naprawdę popaprany. Przygotujcie torebki na pawia.

Już pierwsza scena dowodzi, że Tom mógł mieć coś na rzeczy. Młoda parka mizia się na plaży, dziewczyna prosi chłopaka, żeby nazbierał drewna na ognisko. Gdy koleś odchodzi szukać opału (na plaży, powodzenia), ktoś uzbrojony w wielki bagnet, podrzyna gardło dziewczynie. Po chwili, ten sam ktoś, praktycznie odcina chłopakowi głowę garotą. Nagle, słyszymy wrzask! W obskurnym, małym mieszkanku, Frank Zito (Joe Spinelli), budzi się z kolejnego koszmaru. W łóżku, obok niego, leży manekin, z przybitym do głowy skalpem. Witamy w życiu Franka, od tej pory będzie już tylko gorzej.

Widzicie, mama Franka była prostytutką, lubiła go też, dla Caroline Munro. Teraz już rozumiecie, czemu wpadła w oko Frankowirozrywki, zamykać w szafie i przypalać papierosami. Teraz trochę to sobie odreagowuje; krążąc po ulicach, mordując i skalpując młode kobiety. Skalpami ozdabia, stojące w mieszkaniu, manekiny, z którymi sypia i rozmawia jakby były jego matką. No, co? Mówiłem, że będzie już tylko gorzej.

Codzienną rutynę Franka, przerywa spotkanie z Anną – artystką fotografem, która przypadkiem robi mu zdjęcie. Frankowi, odbija na jej punkcie**, chociaż tym razem to zrozumiałe, bo gra ją Caroline Munro. Jakimś cudem, udaje mu się nawet, zaprosić ją na randkę. Oczywiście, od razu wiemy, że z tej znajomości nic dobrego nie wyniknie. Zakończenie filmu, potwierdza nasze oczekiwania.

Nic dziwnego, że ludzie się wkurzyli. „Maniac” równie dobrze, mógłby nazywać się „Tydzień z życia seryjnego zabójcy”. Przez pierwszą połowę filmu, oglądamy scenę, po scenie, Franka brutalnie mordującego młode kobiety. Tom Savini dał z siebie wszystko i efekty specjalne* nie pozostawiają dużo wyobraźni. Dopiero, razem z Caroline Munro, pojawia się coś w rodzaju fabuły. Co nie znaczy, że rezygnujemy ze scen brutalnych morderstw, co to, to nie.


Głównym powodem zarzutu o mizoginizm i gloryfikację przemocy, stawianego „Maniacowi”, jest ten drobny szczegół, że praktycznie cała akcja filmu, rozgrywa się z punktu widzenia mizoginistycznego psychopaty. Momentami, przypomina on wręcz typowy slasher, odwrócony o 180 stopni. Mimo to, zarzuty są chyba przesadzone. Film, w żaden sposób, nie gloryfikuje zabójstw, ani samego mordercy. Można wręcz śmiało powiedzieć, że Frank Zito, to jeden z najbardziej żałosnych psycholi w historii kina. Ten koleś to nie: wymuskany Patrick Bateman, erudyta Hannibal Lecter, czy niepowstrzymany jak T-34 Jason, tylko grubawy facecik z głupią fryzura, który po zabiciu prostytutki wymiotuje do hotelowej umywalki. Najciekawszą cechą filmu, jest chyba właśnie to, że udaje się mu wzbudzić w widzu odrobinę litości wobec mordercy, nie czyniąc go przy tym mniej przerażającym. Choćby dlatego warto go obejrzeć.

Najlepsze momenty:
  • Nie wierze żeby można było tak krzyczeć podczas garotowania.
  • Dlaczego w tym filmie, wszyscy krzyczą podczas duszenia?
  • Skalpowanie
  • Gościu mieszka w mieszkaniu z manekinami i gada do siebie. Jakiś świr chyba.
  • Futerał na skrzypce wyładowany bronią, Robert Rodriguez totalnie zrzynał z tego filmu.
  • Hej to Tom Savini.
  • Eksplozja głowy w zwolnionym tempie.
  • Scena w metrze.
  • Hej to Caroline Munro.
  • Randka + cmentarz= ZŁY POMYSŁ!!!!
  • Finałowa scena filmu .

*Czytaj: sztuczną krew, odcięte kończyny itp.
**No dobra, odbija jeszcze bardziej.

Brak komentarzy: