czwartek, 30 sierpnia 2007

Recenzja: "Krwawa uczta" ("Feast")

Uwielbiam tanie knajpy, może inni wolą modne kluby gdzie można dostać drinka innego niż wódka z sokiem i potańczyć. Jednak ja jestem zwolennikiem prostych przyjemności. Dajcie mi: tani browar, frytki i siekierę w powietrzu, a będę w niebie. Żaden, nawet najlepszy, klub nie zapewni tak osobistej obsługi jak barman alkoholik, który zawsze wie jakie zamawiasz piwo (jest tylko jeden rodzaj w lokalu). Oczywiście istnieje ryzyko zatrucia pokarmowego spowodowanego niedomytą szklanką, zakrztuszenia się frytką lub zatrucia nikotyną z dymu papierosowego. W najgorszym wypadku knajpę mogą zaatakować wściekłe potwory.


Witamy w knajpie na pustynnym zadupiu. Typowy wieczór w tygodniu, paru miejscowych i przejezdnych niszczy sobie wątroby, a obsługa umiera z nudów. Nagle do środka wpada zakrwawiony facet ze strzelbą w jednym ręku i głową potwora w drugim. Szybciej niż moglibyście powiedzieć „najgorszy wieczór w życiu”, banda potworów otacza knajpę i próbuje dostać się do środka. Krew bryzga na wszystkie strony, kończyny i inne części ciała fruwają w powietrzu, ci którzy przeżyli pierwszy atak będą musieli się mocno postarać żeby dotrwać do świtu.

Dawno już tak dobrze nie bawiłem się przy filmie. W chwili gdy do baru wpada Bohater, akcja rozkręca się na maksa i nie zatrzymuje się aż do napisów końcowych. Twórcy filmu stworzyli świadomie sztampowy scenariusz, a każdemu z bohaterów nadali krótki, opisowy pseudonim (Bohater, Bohaterka, Barman, Gość od piwa etc.) i opis szans na przeżycie. Oczywiście trup ściele się naprawdę gęsto i -zgodnie z najważniejszą zasadą dobrego horroru- każdy może zginąć w każdej chwili. W filmie nie brak też czarnego humoru i złego smaku rodem wprost z „Martwicy mózgu”, co szczególnie widoczne jest w przypadku „Gościa od piwa”. Plusem filmu jest też wygląd potworów, są: wielkie, paskudne, i odziane w rozkładające się skóry. Gdyby istniały naprawdę, waliłyby pewnie jak wysypisko Łubna.

„Krwawa uczta” jest jak piątkowy wieczór w taniej knajpie. Wprawdzie do picia jest tylko piwo, a towarzystwo znasz od wieków, ale browar płynie szybko i wszyscy świetnie się bawią. Jeżeli nie boicie się krwi i macie chore poczucie humoru ten film jest dla was.

Najlepsze momenty:

  • Hej to Jason Mewes i gra samego siebie.
  • Fakty o Barmanie: postrzelony 4 razy, dźgnięty nożem 6 razy, 1 raz ugryziony przez wiewiórkę.
  • Wymioty-fu.
  • Gość od piwa ma najgorszy dzień w życiu.
  • Potworny seks.
  • Kastracja maczetą.
  • Ludzki taran.
  • Pułapka na niedźwiedzie-fu.

niedziela, 26 sierpnia 2007

Kadr tygodnia: Killer condom

Czasami zastanawiam się, czemu mam właśnie takie hobby? Czemu nie oglądam normalnych filmów? Najczęściej zaraz potem widzę coś co przypomina mi dlaczego. Bo w normalnych filmach nie można zobaczyć czegoś tak zarąbistego jak to fotka z filmu o zabójczych środkach antykoncepcyjnych.

Portret pamięciowy sprawcy

Kocham te filmy.

czwartek, 23 sierpnia 2007

Recenzja:Killer condom


Czasem wystarczy, że człowiek spojrzy na tytuł filmu i już wie czego może się spodziewać. Jeżeli, na dodatek, wie że film jest:
a) niemiecki
b) firmowany przez wytwórnie TROMA
to już na pewno wiadomo, że pora zapiąć pasy bo czeka nas ostra jazda.

Dziwne rzeczy dzieją się w Nowym Jorku, a konkretnie w hoteliku na godziny o czarującej nazwie „Quickie”. Tej samej nocy pięciu jego klientów traci penisy. Wprawdzie policja twierdzi, że to sprawka panienek z którymi przebywali, ale my (ponieważ znamy tytuł filmu) wiemy że sprawcami są tytułowe zabójcze prezerwatywy.

Do prowadzenia sprawy zostaje oddelegowany Mackeroni - policjant homoseksualista. Podczas śledztwa w hotelu poznaje Billego – męską prostytutkę i postanawia spędzić z nim godzinę w jednym z pokoi. Oczywiście zostaje zaatakowany przez prezerwatywę i (szczęście w nieszczęściu) traci jedno jądro. Podczas gdy epidemia ataków prezerwatyw zatacza coraz szersze kręgi, Mackeroni bezskutecznie stara się przekonać przełożonych o ataku prezerwatywy, oni jednak zrzucają winę na Billego. Dopiero gdy traci wacka kandydat na prezydenta, zmuszeni są przyznać racje detektywowi. Rozpoczyna się desperackie poszukiwanie twórcy zabójczych prezerwatyw. Jedynym podejrzanym jest znany genetyk, który zniknął dwa lata wcześniej.

„Killer condom” to naprawdę dziwaczny film. Z tytułu filmu i streszczenia fabuły można by wnioskować że mamy do czynienia z typową jatką made by TROMA. Mnóstwo krwi wulgaryzmów i popapranych postaci robiących obrzydliwe rzeczy. W pewnym stopniu jest to prawda, ale tak naprawdę film przypomina zmutowaną wersję standardowego filmu sensacyjnego. Nieogolony detektyw w pomiętym płaszczu szuka tajemniczego przestępcy. Przy okazji musi radzić sobie z walnięta byłą i nawiązuje romans z dziwką o złotym sercu. Tylko że detektyw jest zadeklarowanym gejem, jego była to transwestyta, dziwka o złotym sercu to młody „call boy”, a tajemniczy przestępca, produkuje penisożerne prezerwatywy.

Fabuła filmu jest dziwacznie epizodyczna i momentami zdaje się meandrować bez celu . Przykładem jest wspomniany powyżej kandydat na prezydenta. Początkowo film zdaje się sugerować że stoi on za atakami prezerwatyw. Po czym znika z filmu i pojawia się tylko w scenie w której traci wacka. Jego obecność w filmie nie miała większego sensu. Trochę zawiodło mnie tez rozwiązanie zagadki osoby stojącej za atakami prezerwatyw. Nie dość że osoba ta pojawiła się wcześniej dosłownie na chwile to jej motywacja jest totalnie oklepana.

Najciekawszą postacią w filmie jest detektyw Mackeroni. Zazwyczaj w komediach geje przedstawiani są jako wymuskani, zniewieściali kolesie. Tymczasem Mackeroni jest: zarośnięty, kiepsko ubrany i wulgarny, totalne przeciwieństwo stereotypu. Film nie traktuje jego orientacji seksualnej w kategorii kuriozum, fakt ze jest gejem nie czyni z niego kiepskiego gliny. Ogólnie to zaskakująco inteligentne podejście jak na film o morderczych środkach antykoncepcyjnych.

Najlepsze momenty

  • Mała rada, chcecie zaimponować kobiecie? Nie zabierajcie jej do hotelu o nazwie Quickie
  • Atak prezerwatyw.
  • Megaprezerwatywa zabójca.
  • Końcowy bilans filmu: 36 odgryzionych penisów + 1 jądro i 1 nos.

3 najlepsze teksty detektywa Mackeroniego:

  • „Waszą córkę znaleziono w hotelu na godziny w najgorszej dzielnicy miasta, gdzie odgryzła penisa swojemu wykładowcy. Papierosa?”
  • „Codziennie napotykamy nowe pojęcia: internet, cyberprzestrzeń, BSE, grupy podwyższonego ryzyka, Kelly Family.”
  • „Co ma zrobić samotny koleś w Nowym Jorku, skoro nie ma nawet fiuta?”


piątek, 17 sierpnia 2007

Recenzja: "Black sheep"


Dwa słowa: Owce ludożercy.


Kiedy człowiek słyszy, że ktoś gdzieś nakręcił film oparty na takim pomyśle wie, że mogą być tylko dwie możliwości:

  1. Ten film będzie zajebisty.

  2. Ten film będzie totalnie, niewiarygodnie, absolutnie debilny.

Nie ma żadnej pośredniej opcji.

Na szczęście w tym wypadku prawidłowa jest odpowiedź nr 1.

Film zaczyna się od retrospekcji, dzięki której dowiadujemy się w jaki sposób główny bohater - Henry- nabawił się owcofobii (nie żartuję). Dowiadujemy się również ze jego starszy brat - Angus jest mistrzowskiej klasy palantem .

Kilkanaście lat później Henry wraca na rodzinną owczą farmę, żeby odsprzedać swoją część majątku bratu. Angus przez te wszystkie lata pracował nad sobą i teraz jest palantem klasy olimpijskiej. W czasie gdy Henry mieszkał w mieście, pracował też nad stworzeniem nowej rasy owiec, którą zamierza tego dnia zaprezentować hodowcom.

Dwoje obrońców praw zwierząt - Experience (dziewczyna) i Gar (facet) włamuje się do położonego na farmie laboratorium, żeby zdobyć dowody prowadzonych tam nielegalnych doświadczeń. Przypadkiem uwalniają zmutowany owczy embrion, który zaraża Gara i kilka pobliskich owiec. Pod wpływem jego ugryzienia, owce nabierają apetytu na ludzkie mięso, a Gar zmienia się w owcołaka (mówiłem ,ten film rządzi) i zaraża Angusa

W międzyczasie Henry, na przejażdżce z zarządcą farmy - Tuckerem, spotykają uciekajacą Experience i zostają zaatakowani przez owce. Teraz muszą przedostać się z powrotem do posiadłości i zapobiec ucieczce owiec mutantów z fermy, jedyne co stoi im na drodze to ok. 15000 wściekłych owiec.

Jak wiadomo Nowa Zelandia jest jedynym miejscem na świecie gdzie owiec jest więcej niż ludzi. Nic więc dziwnego, że właśnie reżyser pochodzący stamtąd postanowił poruszyć temat "co by sie stało gdyby owce zasmakowały w ludzkim mięsie". Nowa Zelandia dała tez swiatu Petera Jacksona i jego komedie w stylu gore, do których nawiązuje "Black sheep". W całym filmie daje się wyraźnie wyczuć wpływ Filmów jak "Martwica mózgu" czy "Zły smak". Od absurdalnej fabuły po przesadzone efekty gore. Nie znaczy to jednak, że "Black sheep" powinna być traktowana jako tania podróba. Pomimo że scenariusz opiera się na jednym dowcipie "owce mordercy", opowiada go całkiem śmiesznie. Efekty specjalne są całkiem niezłe, szczególnie owcołaki zrealizowane (dzięki Bogu) za pomocą kostiumów zamiast grafiki komputerowej. Jeżeli nie macie owcofobii obejrzyjcie ten film.

Najlepsze momenty

  • Gar vs zmutowany owczy embrion
  • zmutowana owca za kółkiem
  • najgorsze składowisko odpadów świata
  • zmutowane owce zaskakująco łatwopalne
  • elektryczne nożyce-fu
  • dlatego właśnie nie należy uprawiać seksu oralnego z owcą.

wtorek, 7 sierpnia 2007

Recenzja:KISS meets the Phantom of The Park

Wiem że to truizm, ale w latach 70-tych ludzie musieli brać tony dragów. Jak inaczej można wytłumaczyć film, w którym grupa KISS walczy z szalonym naukowcem (tytułowy upiór rzecz jasna) zmieniającym ludzi w roboty.

Wspomniany naukowiec to Abner Devereaux - spec od animatroniki, (grany przez Anthonego Zerbe -głównego mutanta w „Człowieku omedze”), zatrudniony w parku rozrywki, w którym KISS gra serię koncertów. Z bliżej nieznanych powodów zazdrosny jest o popularność bandy palantów w makijażu i postanawia ich zniszczyć. Utrudnia to nieco fakt, że w świecie tego filmu KISS to (dosłownie) bogowie rocka obdarzeni niezwykłymi mocami.

Krótki przewodnik po supermocach KISS

  • Gene Simmons – zieje ogniem i mówi z pogłosem
  • Paul Stanley – ma laser w oczach.
  • Ace Frehley - potrafi się teleportować.
  • Peter Criss – wygląda jak najgorszy debil z nich wszystkich.

Poza tym wszyscy jakimś cudem potrafią biegać, skakać, a nawet robić salta w tych totalnie pedalskich butach na platformach.

Żeby zniszczyć KISS, Devereaux postanawia stworzyć ich mechaniczne kopie i wywołać przy ich pomocy zamieszki wśród fanów. Albo coś podobnego, nie zwróciłem uwagi. Zamiast tego zastanawiałem się, czy Ace Frehley usiadł w dzieciństwie jądrami na gwoździu, czy w czasie kręcenia filmu był uzależniony od helu? W każdym bądź razie, żeby zniszczyć KISS, Devereaux musi ukraść magiczne medaliony które dają im ich moce. W całą te aferę zamieszana jest Melissa – dziewczyna której chłopak został zmieniony przez Devereaux w robota.

KISS włamuje się do tajnej kryjówki Devereaux, gdzie musi stawić czoło jego armii robotów. W międzyczasie Devereaux kradnie medaliony i pozbawia ich mocy. Zanim film się skończy KISS będą musieli: wydostać się z więzienia, pokonać swoje mechaniczne kopie i oczywiście zagrać zajebisty koncert.

Dokładny opis tego jak bardzo szajsowaty jest ten film zająłby zbyt wiele miejsca. Pozwolę więc sobie na małe podsumowanie. Scenografia – hej mamy dostęp do obskurnego wesołego miasteczka nakręćmy tam film. Aktorstwo – właściwie tylko Zerbe nieco się stara, lepiej nawet nie mówić o poziomie gry aktorskiej KISS. Efekty specjalne – roboty to kolesie w kiepskich kostiumach, a szczyt wyrafinowania technicznego w tym filmie to promienie laserów namalowane na negatywie. Scenariusz –napisany kredkami świecowymi. Muzyka – nie dość że musimy słuchać KISS, to na dodatek wszystkie sceny walk ilustrowane są disco rodem z klubu w piekle. Oczywiście wszystko to sprawia, że po prostu kocham ten film. Uwielbiam go niczym moja sąsiadka uwielbia swojego paskudnego kundla z kaprawymi oczami i jedną krótszą łapą. Jest tak cudowny w swojej totalnej niekompetencji, że trudno mu się oprzeć. Jeżeli lubicie filmy z kategorii tak zły że aż śmieszny albo jesteście tak zboczeni że lubicie KISS, to całkiem niezła rozrywka.


Najlepsze momenty:

  • Jezu – ktoś wziął małe dziecko na koncert KISS. Przypadek, czy dobór naturalny w działaniu.
  • Efekty specjalne gdy KISS używają swoich mocy
  • Nic nie przygotuje was na tę niewiarygodna scenę -KISS na basenie

Nie wiem co jest gorsze- to że nawet na basenie noszą kostiumy i makijaż, czy to że noszą na nich szlafroki.

  • KISS kontra roboty wilkołaki (więcej filmów powinno zawierać takie sceny np. „Bezsenność w Seattle”)
  • Najlepszy tekst: „Stworzył KISS, żeby zniszczyć KISS i przegrał”