Recenzja: "Black sheep"
Dwa słowa: Owce ludożercy.
Kiedy człowiek słyszy, że ktoś gdzieś nakręcił film oparty na takim pomyśle wie, że mogą być tylko dwie możliwości:
- Ten film będzie zajebisty.
- Ten film będzie totalnie, niewiarygodnie, absolutnie debilny.
Nie ma żadnej pośredniej opcji.
Na szczęście w tym wypadku prawidłowa jest odpowiedź nr 1.
Film zaczyna się od retrospekcji, dzięki której dowiadujemy się w jaki sposób główny bohater - Henry- nabawił się owcofobii (nie żartuję). Dowiadujemy się również ze jego starszy brat - Angus jest mistrzowskiej klasy palantem .
Kilkanaście lat później Henry wraca na rodzinną owczą farmę, żeby odsprzedać swoją część majątku bratu. Angus przez te wszystkie lata pracował nad sobą i teraz jest palantem klasy olimpijskiej. W czasie gdy Henry mieszkał w mieście, pracował też nad stworzeniem nowej rasy owiec, którą zamierza tego dnia zaprezentować hodowcom.
Dwoje obrońców praw zwierząt - Experience (dziewczyna) i Gar (facet) włamuje się do położonego na farmie laboratorium, żeby zdobyć dowody prowadzonych tam nielegalnych doświadczeń. Przypadkiem uwalniają zmutowany owczy embrion, który zaraża Gara i kilka pobliskich owiec. Pod wpływem jego ugryzienia, owce nabierają apetytu na ludzkie mięso, a Gar zmienia się w owcołaka (mówiłem ,ten film rządzi) i zaraża Angusa
W międzyczasie Henry, na przejażdżce z zarządcą farmy - Tuckerem, spotykają uciekajacą Experience i zostają zaatakowani przez owce. Teraz muszą przedostać się z powrotem do posiadłości i zapobiec ucieczce owiec mutantów z fermy, jedyne co stoi im na drodze to ok. 15000 wściekłych owiec.
Jak wiadomo Nowa Zelandia jest jedynym miejscem na świecie gdzie owiec jest więcej niż ludzi. Nic więc dziwnego, że właśnie reżyser pochodzący stamtąd postanowił poruszyć temat "co by sie stało gdyby owce zasmakowały w ludzkim mięsie". Nowa Zelandia dała tez swiatu Petera Jacksona i jego komedie w stylu gore, do których nawiązuje "Black sheep". W całym filmie daje się wyraźnie wyczuć wpływ Filmów jak "Martwica mózgu" czy "Zły smak". Od absurdalnej fabuły po przesadzone efekty gore. Nie znaczy to jednak, że "Black sheep" powinna być traktowana jako tania podróba. Pomimo że scenariusz opiera się na jednym dowcipie "owce mordercy", opowiada go całkiem śmiesznie. Efekty specjalne są całkiem niezłe, szczególnie owcołaki zrealizowane (dzięki Bogu) za pomocą kostiumów zamiast grafiki komputerowej. Jeżeli nie macie owcofobii obejrzyjcie ten film.
Najlepsze momenty
- Gar vs zmutowany owczy embrion
- zmutowana owca za kółkiem
- najgorsze składowisko odpadów świata
- zmutowane owce są zaskakująco łatwopalne
- elektryczne nożyce-fu
- dlatego właśnie nie należy uprawiać seksu oralnego z owcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz