czwartek, 19 czerwca 2008

Recenzja: "Demons"

Wyobraźcie sobie, że macie, pod ręką, nadpobudliwego dwunastolatka. Dobra, teraz wyobraźcie sobie, że podajecie mu fetę i zamykacie go w pokoju ze: stertą tanich horrorów i komiksów, kupą papieru i kredkami świecowymi. W wyniku, tego małego eksperymentu, otrzymalibyście; albo totalny pierdolnik, albo coś podobnego do scenariusza „Demons”. Czy Lamberto Bava miał dostęp, do dwunastolatków i nielegalnych narkotyków? Nie wiem i szczerze mówiąc, nie chcę wiedzieć. Nie zmienia to faktu, że „Demons” to jeden z najbardziej popapranych i zarąbistych filmów, jakie kiedykolwiek widziałem.
Spoko, koleś wygląda niegroźnie.
Cheryl – mieszkająca w Berlinie studentka, dostaje, od tajemniczego nieznajomego w metrze, dwa bilety, na premierę w kinie Metropol. Nic nadzwyczajnego, prawda? BŁĄD!!! Facet, jest ubrany w czarną skórę i ma metalową maskę na połowie twarzy. Najwyraźniej, w Niemczech, takie rzeczy są na porządku dziennym, bo Cheryl nie wydaje się być szczególnie zdziwiona. Po powrocie do domu, namawia swoją koleżankę – Cathy, na wypad do kina.

Oprócz dziewczyn, na seans przychodzą:

  • George i Ken - dwóch kumpli, którzy natychmiast zaczynają podrywać Cheryl i Cathy
  • Niewidomy koleś z, młodszą od niego o 20 lat, żoną, która opisuje mu film.
  • Stary skąpiec z małżonką.
  • Hannah i Tom – zakochana para.
  • Oraz mój ulubieniec – Tony – czarnoskóry alfons, rodem z filmu blaxploitation i jego dwie pracownice.

„Nie mam pojęcia co robię w tym filmie” - NostradamusW holu kina stoi dekoracja - zbroja na motocyklu, ściskająca katanę i dziwaczną maskę. Jedna z dziewczyn Tonego, zakłada dla żartu maskę i rani sobie lekko twarz. Jeżeli zgadujecie, że to zły pomysł, to przykro mi, ale nic nie wygrywacie. Nie, dlatego, że nie macie racji, wręcz przeciwnie. Po prostu to jest takie oczywiste. Tymczasem zaczyna się seans.

Film, w filmie, opowiada o czwórce młodych ludzi, włamujących się, w nocy, do grobowca Nostradamusa. Tak tego Nostradamusa. Znajdują w nim: maskę -dziwnie podobną do tej z holu kina i księgę przepowiedni. Najwyraźniej, tym razem, Nostradamus zrezygnował, z zaszyfrowanych kupletów i pojechał czystym przekazem.

„Demony opanują świat. Uczynią cmentarze swymi katedrami, a wasze miasta grobowcami”

To pewnie aluzja do Hitlera.

Gdy jeden z bohaterów zakłada maskę, rani sobie twarz (ups).Po chwili, koleś zmienia się, w bryzgającego zielonym śluzem, demona. W tym samym momencie, to samo dzieje się z dziewczyną Tonego. Szybko okazuje się, że każda osoba zraniona lub zabita przez demona, staje się jednym z nich. Na dodatek, drzwi do kina zostały zamurowane. Pozostali przy życiu widzowie, będą musieli się bardzo postarać, żeby przeżyć tę noc.

Demons” jest jak samochód bez czterech pierwszych biegów. Od momentu, pierwszego ataku demona, film rozpędza się do stu kilometrów na godzinę i nie zwalnia aż do końca. Bardzo dobrze, bo inaczej, pewnie byśmy zauważyli jak bardzo jest głupi.. Dosłownie nic w tym filmie nie ma sensu. Scenariusz jest pisany, standardową dla włoskich horrorów, metodą: ”robię listę wszystkich scen, które zawsze chciałem nakręcić, potem staram się je połączyć w scenariusz”. Pewnie, dlatego, oglądając film, co chwila rechotałem z uciechy. Jeżeli nie potraficie cieszyć się filmem, w którym koleś na motocyklu, walczy z demonami kataną, na sali kinowej, to nie macie duszy. Zastanawiam się tylko, czy Mario nabijał się z poetyki włoskich horrorów, (na co zdaje się wskazywać megatandetny film w filmie), czy robił to wszystko na serio.
 Tony! Tony! Tony!
O grze aktorskiej, ciężko jest powiedzieć coś konkretnego. Głównie, dlatego, że większość bohaterów, to chodzące stereotypy, pozbawione jakiejkolwiek osobowości. Wyjątek stanowi Bobby Rhodes, grający Tonego – Najtwardszego Alfonsa Świata. Koleś został moim bohaterem, gdy zaatakował, ociekającego krwią i śluzem demona, uzbrojony jedynie w nóż sprężynowy.


Może to zabrzmi, jakbym nie wziął lekarstw, ale „Demons” to całkiem dobry film. W tym znaczeniu, że w stu procentach spełnia wyznaczone sobie zadania. W końcu nie oglądam filmu pod tytułem „Demons”, dla fantastycznych kreacji aktorskich i ciekawego scenariusza. Oglądam go, żeby zobaczyć, szybki, wredny i paskudny horror, z masą krwawych scen i to dokładnie dostaje.


Najlepsze momenty:
  • Spokojnie to tylko psychopatyczny cyborg.
  • Hej, nie dotykać eksponatu.
  • No dobra, wiem, że twój mąż jest ślepy i pewnie nie zauważy, że go zdradzasz, ale na miłość Boską nie rób tego na fotelu obok niego.
  • Ok., to się pewnie szybko nie zagoi.
  • W latach osiemdziesiątych koks musiał być tani.
  • Nóż sprężynowy-fu.
  • Gość na motorze walczy z demonami kataną, po środku sali kinowej. Czemu ten film nie dostał Oskara?

Brak komentarzy: