czwartek, 24 stycznia 2008

Recenzja: "The Beyond"

„The Beyond” w reżyserii Lucio "Nienawidzę Gałek Ocznych” Fulciego - przedstawiciel popularnego podgatunku filmowego - „zabójcze nieruchomości”, zawiera ważną lekcję dla widza. Kupując nowy dom zawsze należy poszukać o nim dodatkowych informacji. Nie potrzeba nic wielkiego, wystarczy: zajrzeć do katastru, dokładnie obejrzeć plany, poszperać w bibliotece (szczególnie w sekcji „okultyzm") i gotowe. Gdyby główna bohaterka filmu - Lisa, trochę się postarała, wiedziałby zawczasu, że hotel, który odziedziczyła zbudowano na jednej z siedmiu bram do piekła*.

Ponieważ Lisa zaniechała tych kilku prostych czynności, pracujący w piwnicy hydraulik niszczy magiczną pieczęć i uwalnia siły ciemności (przy okazji znacząco obniżając wartość nieruchomości na rynku wtórnym). Wkrótce w okolicy zaczynają dziać się naprawdę dziwne rzeczy. Zombie wydłubują ludziom gałki oczne**, słoiki z kwasem*** spadają na kobiety, a piszczące tarantule zjadają ludziom języki. Te dziwne zjawiska oznaczać mogą tylko jedno - wrota piekieł zostały otwarte i nadchodzi apokalipsa. Wszystko, dlatego, że ktoś nie chciał poświecić trochę czasu. Mam nadzieje, Liso, że jesteś z siebie dumna.

„The Beyond” kojarzy mi się z rysunkiem „połącz kropki” tylko, że zamiast ponumerowanych punktów mamy brutalne morderstwa. Prawie żadna z poszczególnych scen filmu nie jest bezpośrednio połączona z innymi, efekt jest taki jakby Fulci zebrał wszystkie sceny, które zawsze chciał nakręcić****, zapisał je, po czym potasował poszczególne kartki i na tej podstawie stworzył scenariusz. Film stawia też wiele pytań bez odpowiedzi: kim jest Tajemnicza Niewidoma Dziewczyna ®, czego chcą od niej zombie, dlaczego lekarz podłączył EEG do sześćdziesięcioletniego trupa, czemu te tarantule piszczą? To wszystko tworzy niepokojący, psychodeliczny klimat całkiem dobrze pasujący do apokaliptycznej tematyki filmu. Polecam ten film wszystkim, szczególnie osobom cierpiącym na Ommetafobię*****, wraz z drugim znanym filmem Fulciego-„Zombi” stanowić może dla nich nieoceniona pomoc terapeutyczną.

Najlepsze momenty

  • Łańcuch-fu + ukrzyżowanie + żrace wapno na twarz. Czy umiecie powiedzieć overkill
  • Kwas-fu.
  • Atak rozpuszczonej twarzy.
  • Duchy, najwyraźniej, tez potrzebują obsługi hotelowej.
  • Gwóżdź w czaszce-fu.
  • Językożerne, piszczące tarantule atakują.
  • Gośćiu, widzisz ze to Zombie. STRZELAJ W GŁOWY.
*Nie mówiąc o tym, że jest jedynym domem w okolicy Nowego Orleanu, który ma podziemia, co tłumaczyłoby kryty basen w piwnicy.
**Ulubiony leitmoitiv Fulciego.
*** Kto trzyma słój z kwasem w prosektorium i po jakĄ cholerę?
****No dobra koleś ukrzyżowany i oblany palonym, wapnem, kobieta oblana kwasem, tarantule zjadające czyjś język, jeszcze kilka scen z wydłubywaniem gałek ocznych i gotowe.*****Lęk przed oczami rzecz jasna

środa, 16 stycznia 2008

Recenzja: "Curse of the Headless Horeseman"

Przyznam się od razu. Jedyny powód, dla, którego obejrzałem ten film, to pseudonim jednej z aktorek - Ultra Violet. Cóż za zarąbiste imię. Gdyby ta laska i Dack Rambo się rozmnożyli, ich dzieci byłyby teraz rasą naszych panów, a my mieszkalibyśmy w ziemiankach.
Niestety Ultra Violet to jedyna zaleta tego filmu. Reszta stanowi dowód, że Nixon miał racje i trzeba było wszystkich hipisów wysłać do Wietnamu. Trochę czołgania się po polach ryżowych wybiłoby im z głowy kręcenie takich filmów.

Fabuła jest prosta jak proza Masłowskiej. Młody lekarz o imieniu Mark, dziedziczy po wujku rozpadające się ranczo. Według testamentu, musi sprawić żeby w ciągu sześciu miesięcy zaczęło znowu zarabiać kasę. Prosi więc o pomoc bandę znajomych hipisów, którzy wyjeżdżają z nim na wieś. Na miejscu kolesia poprosiłbym raczej o pomoc Pana Kanistra Benzyny i jego dobrego kumpla Pana Zapalniczkę (świetni goście, zawsze mi pomagają, kiedy mam jakiś problem).


Nie wiem na ile ta dziura jest ubezpieczona, ale odszkodowanie musi być warte więcej od niej. Palant woli jednak zostać na zadupiu i odstawiać głupie westernowe przedstawienia dla spasionych turystów. Po przybyciu hipisów na rancho, pojawia się jeździec bez głowy- miejscowa legenda i zaczyna ich mordować jednego po drugim.


Mały przerywnik muzyczny - wszyscy razem!

„All the punks are gonna scream yippee
'Cause it's the thing that only eats hippies”

Dead milkmen-„The Thing That Only Eats Hippies




Czy zabójcą jest Salomon - dozorca Rancho i odrzut z filmu Deliverance, a może jeździec bez głowy naprawdę powrócił? Niestety prawdziwe rozwiązanie tej zagadki godne jest raczej kiepskiego odcinka Scooby Doo.

Jakoś nie mam ostatnio szczęścia do filmów z lat sześćdziesiątych, wpierw „Skidoo” teraz ta chała. No dobra, data premiery tego filmu to 1974, ale uwierzcie mi, duchem tkwi on mocno w epoce dzieci kwiatów. Nie dość, że cała obsada to hipisi, to na dodatek większość scen była improwizowana. Twórcy filmu gardzili też drobnomieszczańskimi konwencjami jak: „budowanie napięcia”, czy „interesująca fabuła” (nie rozumiesz stary te klimaty pętają nas, właśnie tego chce rząd, fsssss*... khk khe khe, też jesteś głodny?).
Gdyby tylko film pokazał nam trochę brutalnych zabójstw hipisów, byłbym przynajmniej nieco usatysfakcjonowany, ale nic z tego. Pierwsze zabójstwo pojawia się dopiero w połowie filmu i nic nie widać, bo dzieje się poza kadrem. Jeżeli film nie potrafi dostarczyć mi nawet tak podstawowej rozrywki jak mordowanie hipisów, to nie chcę mieć z nim nic wspólnego.

Najlepsze momenty:
  • Narrator – chyba też jest usmażony
  • O nie, hipisi spiewaja "La bambę". Czemu? Czemu wy bydlaki? Ta piosenka nic wam nie zrobiła.
  • O nie, ktoś odciął mu głowę. Potem zrobił jej kiepską kopię z paper mache.

    * kiepska onomatopeja nieudolnie imitujaca odgłos wdechu

niedziela, 6 stycznia 2008

Biuletyn ZONA MUTANTE 06.01.2008



Główny bohater filmu „Mściciel” – Eddie zostaje porwany i budzi się na pustyni z krótkofalówką w ręce. Jego porywacz – Jimmy (Lance „Z wiekiem wyglądam coraz bardziej jak iguana” Henriksen) każe mu podążać na północ. Po drodze na Eddiego czekają przemyślnie zaplanowane pułapki i zadania, które mają na celu doprowadzić go na granice wytrzymałości blablablabla....
Innymi słowy „Piła” tylko, że na pustyni i z domieszką „The most dangerous game”, Przynajmniej Lance „Lich 16 poziomu” Henriksen dalej dostaje nowe role. Film wchodzi do sprzedaży siódmego stycznia.

23 stycznia do sprzedaży ma wejść „Potępiony”(tytuł oryginalny „The Condemned” – czy to nie powinno być „Skazany” ?) - dowód na to, że można zrzynać z „Uciekiniera” nawet 20 lat po premierze. Steve „Stone Cold” Austin zostaje zrzucony na bezludną wyspę, gdzie -razem z dziewięcioma innymi skazańcami- ma walczyć ku uciesze widowni reality szoł. Zwycięzca odzyska wolność, pozostali i tak zginą. To może być tak tandetne, że aż śmieszne.

23 stycznia do sprzedaży wchodzi również Redukcja („Severance”) - kolejny film typu ”brutalne morderstwa na łonie przyrody”. Tym razem ofiarami są pracownicy koncernu zbrojeniowego wybierający się na obóz integracyjny. Zamiast słuchać nudnych prelekcji albo bawić się pistoletami do paintballa, będą musieli walczyć o życie przeciwko grupie okaleczonych psychopatów. Z tego, co słyszałem to naprawdę niezły horror/komedia, warto będzie go obejrzeć.

Na sieci pojawił się również trailer czwartego filmu o Rambo, kreatywnie zatytułowanego „John Rambo”. Tym razem Rambo nie pomaga już Mudżachedinom, tylko wraca do dżungli by uwolnić misjonarzy więzionych przez Birmańską armię.

Jak widać twórcy filmu nie brali przykładu z czwartej części „Szklanej Pułpki” i krew chlusta na lewo i prawo. Warto będzie obejrzeć dla samej sceny, w której Rambo wyrywa gościowi tchawice gołymi rękami,

piątek, 4 stycznia 2008

Recenzja: "Skidoo"

Na pewno zrobiliście kiedyś coś naprawdę, naprawdę głupiego. Może zapuściliście wąsy, w których wyglądaliście na pedofila, może wytatuowaliście sobie na ciele imię osoby, która niedługo potem was rzuciła, może po pijaku wylaliście trzy litry zepsutej śmietany na drzwi nielubianej sąsiadki. Nie, to akurat było świetne, zły przykład. W każdym bądź razie, przypomnijcie sobie to uczucie zażenowania i wstydu, przemnóżcie je przez jakieś- no nie wiem- 1000% i będziecie wiedzieli jak czuli się twórcy „Skidoo” psychodelicznej komedii z 1968 roku, gdzie masa podstarzałych aktorów(Jackie Gleason, Mickey Rooney, Cesar Romero, Burgess Meredith Carrol Channing, etc) desperacko stara się być „na luzie”, i wychodzi im to tak dobrze jak można się spodziewać po ludziach po pięćdziesiątce.

Głównym bohaterem filmu jest Tony – emerytowany gangster ukrywający się na przedmieściach. Facet prowadzi nudne życie, kłóci się z żoną o program w telewizorze i bije hipisów* podrywających jego córkę. Mieszczańską idyllę przerywa wizyta byłych kolegów po fachu, którzy chcą żeby „pocałował”** Packarda - kumpla, który postanowił zostać świadkiem koronnym. Wszystko to na żądanie „Boga” – granego przez Groucho Marxa szefa mafii***. Początkowo Tony jest przeciwny, ale kulka w czole przyjaciela jest bardzo skutecznym argumentem, więc wkrótce wyrusza do więzienia gdzie przetrzymywany jest Packard. Pora na jazdy po kwasie, nagich futbolistów i tańczące kubły na śmieci, ludzi „tracących swoje ego” i muzykę, masę niewiarygodnie dennej folkowej muzyki. Witamy w latach sześćdziesiątych, miłej zabawy.

Jeżeli jest coś gorszego, od nieśmiesznej komedii, to jest to nieśmieszna pretensjonalna komedia. Reżyser „Skidoo” – Otto Preminger, był uznanym twórcą dramatów i to pewnie wyjaśnia, dlaczego żadna ze scen tej „komedii” nie jest śmieszna. Chcecie dowodu, dobra, Preminger jakimś cudem sprawił, że Groucho nie był zabawny. Powtarzam Groucho Marx, jeden z najzabawniejszych ludzi w historii kina, nie był zabawny. To wszystko, w połączeniu, z irytującymi postaciami bohaterów i masą filozofii typu „jeszcze tylko jeden mach” czyni „Skidoo” prawdziwym testem wytrzymałości.

Najlepsze momenty

  • Czołówka (witamy w latach sześćdziesiątych)
  • Co takiego złego jest w biciu hipisów?
  • AAA Carrol Channing w bieliźnie! Moje oczy!
  • Trip po kwasie, w wykonaniu Gleasona.
  • Hej to Groucho Marx .
  • Naga drużyna futbolowa
  • Kończąca film 350-minutowa tytułowa piosenka.
  • Śpiewane napisy końcowe

*W końcu to lata sześćdziesiąte, z tego, co wiem, bicie hipisów było wtedy całkiem popularne i stanowiło popularna alternatywę dla kręgli
** W sensie zabił, na szczęście dla mnie, uwierzcie i gdyby twórcy tego filmu mogli nakręcić taka scenę, pewnie by to zrobili.
***Mały test, czy uważasz, że nazwanie głównego gangstera „Bogiem” jest:
a) zabawne
b) głębokie i znaczące
c) debilne

Jeżeli odpowiedziałeś a) lub b), moje gratulacje stanowisz część widowni docelowej tego filmu. Zapewne szukasz teraz czegoś do zjedzenia.