poniedziałek, 30 czerwca 2008

Recenzje w 2 minuty: The video dead

Dwaj kolesie, z firmy transportowej, dostarczają, do domku na przedmieściach, telewizor. Gdy, po kilku godzinach, wracają na miejsce, odebrać przesyłkę, zastanawiając się głośno, „co dostali goście w Instytucie Badań Nad Okultyzmem”, właściciel domu już nie żyje. Pożarły go wylazłe, z telewizora, zombie. Kiedy, parę miesięcy później, do domu wprowadza się rodzeństwo – Zoe i Jeff, demoniczny telewizor nadal jest na miejscu. Mieszkające w nim ZŁO, wpierw próbuje uwieść Jeffa, pod postacią blondyny o wyglądzie tirówki. Kiedy, dzięki interwencji tajemniczego gościa, zwanego Śmieciarzem, nie dochodzi to do skutku, ZŁO stwierdza „pieprzyć to, dawać znowu zombie”. Gdy żywe trupy porywają dziewczynę Jeffa, rodzeństwo i ich nowy przyjaciel z Teksasu –Daniels, muszą stawić im czoło.

Naprawdę chciałbym polubić ten film. Już sama jego fabuła – zombie wyłażące z przeklętego telewizora, jest cudownie wręcz popaprana. Niestety filmowcy, nie wykorzystali do końca potencjału, tkwiącego w tak dziwacznej historii. Od pewnego momentu, film staje się tylko kolejną, sztampową rąbanką z żywymi trupami w roli głównej. Muszę przyznać, że wkurzyły mnie też idiotyczne reguły zabijania zombie. Według Danielsa; trzeba zadać im tyle obrażeń, żeby „uwierzyły, że są martwe”, a potem posiekać na kawałki. Jednak Zombie, w tym filmie, znoszą obrażenia, po których każdy uwierzyłby, że nie żyje (żelazko wbite w głowę). Jeżeli już ustala się jakieś zasady, to warto się ich trzymać.
Filmowcy nie rozwinęli też, kilku ciekawych, moim zdaniem, wątków, które sami zasugerowali, np: kim jest Śmieciarz, albo skąd Daniels wie o telewizorze. Nie wiem tylko czy, zrobili to specjalnie, żeby film był bardziej tajemniczy, czy po prostu byli leniwi*.

The video dead” nosi wszelkie znamiona niskobudżetowej produkcji: jedno miejsce akcji, mała liczba postaci i ograniczone efekty specjalne. Mimo to, gra aktorów i efekty specjalne są nawet niezłe. Całkiem dobrze udały się też zombie, szkoda że jest ich raczej mało. Jeżeli chcecie obejrzeć niskobudżetowy film o zombie, możecie trafić o wiele gorzej. Biorąc jednak pod uwagę inne tego typu filmy to trochę słaba zachęta.

Najlepsze momenty:

  • Tajemnicza przesyłka, opłacona przez nadawcę= wyrok śmierci w horrorze
  • Czy jest w ogóle coś takiego jak „studia z aerobiku
  • Tirówka z piekła
  • Brutalna muzyka z lat osiemdziesiątych
  • Żelazko-fu
  • Pralka-fu
  • Zombie Davida Bowie
  • Wiec żeby zabić zombie trzeba zadać im tyle obrażeń żeby „uwierzyły ze są martwe”, nie łatwiej po prostu rozwalić im głów?
  • Piła łańcuchowa
  • Nigdy nie rób za przynętę
  • Zombie z piłą łańcuchową!
  • Kolacja dla Zombie
  • Eksplodująca głowa
*Ponieważ jestem mizantropem, przychylam się do opinii, że byli po prostu bandą śmierdzących leni

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Recenzje w 2 minuty: Killer klowns from outer space (Zabójczy klauni z kosmosu)

Wreszcie film, który odpowiada na ważne pytanie: czy jest coś gorszego niż banda klaunów? Odpowiedź brzmi; tak, banda zabójczych, psychopatycznych, morderczych klaunów z kosmosu!!!!

Typowa, sobotnia noc, w małym miasteczku. Młodzież kupuje zapas browaru i prezerwatyw i udaje się samochodami, do miejscowego lasku – kopulasku. Wszystko to obserwuje, miejscowy glina - Posterunkowy Mooney, który najchętniej wsadziłby do pierdla każdego przed trzydziestką. Podczas gdy, na wzgórzu w lesie, młodzi wymieniają płyny ustrojowe, niebo przecina jasny błysk, i COŚ ląduje w pobliżu. Miejscowy, stary farmer postanawia obejrzeć miejsce upadku i znajduje na nim namiot cyrkowy. Dalsze oględziny, przerywa mu wielki, obrzydliwy klaun. Starzy farmerzy w horrorach, mają małe szanse na przeżycie.

Dwójka młodych ludzi: Mike i Debbie, również postanawia obejrzeć miejsce upadku. Znaczy, właściwie to raczej pomysł Debbie, ale Mike, jak na rozsądnego gościa przystało, wie że jeżeli jej odmówi, to tego wieczora, czeka go najwyżej samoobsługa. Udaje im się wejść do namiotu, który okazuje się statkiem kosmicznym i jedynie dzięki dużej porcji szczęścia, uciekają przed klaunami. Próbują oczywiście ostrzec policję, ale gliny (szczególnie, Mooney) nie dają im wiary. Tymczasem klauni ruszają w miasto, mieszkańców czeka zabójcza zabawa.

Zabójczy klauni z kosmosu” to idealna parodia filmów science fiction z lat pięćdziesiątych. Mamy tu wszystkie potrzebne elementy: morderczych kosmitów, sceptycznych policjantów i dzielną młodzież ratującą świat. Tylko, że tym razem, kosmici to wielcy, paskudni klauni, zmieniający ludzi w watę cukrową, rzucający kremówkami z kwasem i sypiący zabójczym popcornem. Pomimo, iż film ma na podorędziu tylko ten jeden dowcip, opowiada go z takim biglem, że łatwo to przeoczyć. Różnorodne, cyrkowe metody mordu, to prawdziwa uczta dla miłośników czarnego humoru. Jeżeli nie macie fobii na punkcie klaunów, obejrzyjcie ten film.

Najlepsze momenty:

  • Piosenka w czołówce filmu.
  • Najlepsze hasło reklamowe lodów na świecie:„We’ll give you a stick and youll give t a lick”.
  • W horrorze, lądowanie meteorytu nigdy nie kończy się dobrze.
  • Posterunkowy Mooney – zwycięzca tytułu Dupka Roku 1983.
  • Zabójcze pacynki.
  • Dekapitacja-fu
  • Zabójczy popcorn.
  • Kremówki fu.
  • Brzuchomówstwo za pomocą trupa.
  • Nie ma nic gorszego niż banda klaunów, z kijami.
  • Megaklaun.

czwartek, 19 czerwca 2008

Recenzja: "Demons"

Wyobraźcie sobie, że macie, pod ręką, nadpobudliwego dwunastolatka. Dobra, teraz wyobraźcie sobie, że podajecie mu fetę i zamykacie go w pokoju ze: stertą tanich horrorów i komiksów, kupą papieru i kredkami świecowymi. W wyniku, tego małego eksperymentu, otrzymalibyście; albo totalny pierdolnik, albo coś podobnego do scenariusza „Demons”. Czy Lamberto Bava miał dostęp, do dwunastolatków i nielegalnych narkotyków? Nie wiem i szczerze mówiąc, nie chcę wiedzieć. Nie zmienia to faktu, że „Demons” to jeden z najbardziej popapranych i zarąbistych filmów, jakie kiedykolwiek widziałem.
Spoko, koleś wygląda niegroźnie.
Cheryl – mieszkająca w Berlinie studentka, dostaje, od tajemniczego nieznajomego w metrze, dwa bilety, na premierę w kinie Metropol. Nic nadzwyczajnego, prawda? BŁĄD!!! Facet, jest ubrany w czarną skórę i ma metalową maskę na połowie twarzy. Najwyraźniej, w Niemczech, takie rzeczy są na porządku dziennym, bo Cheryl nie wydaje się być szczególnie zdziwiona. Po powrocie do domu, namawia swoją koleżankę – Cathy, na wypad do kina.

Oprócz dziewczyn, na seans przychodzą:

  • George i Ken - dwóch kumpli, którzy natychmiast zaczynają podrywać Cheryl i Cathy
  • Niewidomy koleś z, młodszą od niego o 20 lat, żoną, która opisuje mu film.
  • Stary skąpiec z małżonką.
  • Hannah i Tom – zakochana para.
  • Oraz mój ulubieniec – Tony – czarnoskóry alfons, rodem z filmu blaxploitation i jego dwie pracownice.

„Nie mam pojęcia co robię w tym filmie” - NostradamusW holu kina stoi dekoracja - zbroja na motocyklu, ściskająca katanę i dziwaczną maskę. Jedna z dziewczyn Tonego, zakłada dla żartu maskę i rani sobie lekko twarz. Jeżeli zgadujecie, że to zły pomysł, to przykro mi, ale nic nie wygrywacie. Nie, dlatego, że nie macie racji, wręcz przeciwnie. Po prostu to jest takie oczywiste. Tymczasem zaczyna się seans.

Film, w filmie, opowiada o czwórce młodych ludzi, włamujących się, w nocy, do grobowca Nostradamusa. Tak tego Nostradamusa. Znajdują w nim: maskę -dziwnie podobną do tej z holu kina i księgę przepowiedni. Najwyraźniej, tym razem, Nostradamus zrezygnował, z zaszyfrowanych kupletów i pojechał czystym przekazem.

„Demony opanują świat. Uczynią cmentarze swymi katedrami, a wasze miasta grobowcami”

To pewnie aluzja do Hitlera.

Gdy jeden z bohaterów zakłada maskę, rani sobie twarz (ups).Po chwili, koleś zmienia się, w bryzgającego zielonym śluzem, demona. W tym samym momencie, to samo dzieje się z dziewczyną Tonego. Szybko okazuje się, że każda osoba zraniona lub zabita przez demona, staje się jednym z nich. Na dodatek, drzwi do kina zostały zamurowane. Pozostali przy życiu widzowie, będą musieli się bardzo postarać, żeby przeżyć tę noc.

Demons” jest jak samochód bez czterech pierwszych biegów. Od momentu, pierwszego ataku demona, film rozpędza się do stu kilometrów na godzinę i nie zwalnia aż do końca. Bardzo dobrze, bo inaczej, pewnie byśmy zauważyli jak bardzo jest głupi.. Dosłownie nic w tym filmie nie ma sensu. Scenariusz jest pisany, standardową dla włoskich horrorów, metodą: ”robię listę wszystkich scen, które zawsze chciałem nakręcić, potem staram się je połączyć w scenariusz”. Pewnie, dlatego, oglądając film, co chwila rechotałem z uciechy. Jeżeli nie potraficie cieszyć się filmem, w którym koleś na motocyklu, walczy z demonami kataną, na sali kinowej, to nie macie duszy. Zastanawiam się tylko, czy Mario nabijał się z poetyki włoskich horrorów, (na co zdaje się wskazywać megatandetny film w filmie), czy robił to wszystko na serio.
 Tony! Tony! Tony!
O grze aktorskiej, ciężko jest powiedzieć coś konkretnego. Głównie, dlatego, że większość bohaterów, to chodzące stereotypy, pozbawione jakiejkolwiek osobowości. Wyjątek stanowi Bobby Rhodes, grający Tonego – Najtwardszego Alfonsa Świata. Koleś został moim bohaterem, gdy zaatakował, ociekającego krwią i śluzem demona, uzbrojony jedynie w nóż sprężynowy.


Może to zabrzmi, jakbym nie wziął lekarstw, ale „Demons” to całkiem dobry film. W tym znaczeniu, że w stu procentach spełnia wyznaczone sobie zadania. W końcu nie oglądam filmu pod tytułem „Demons”, dla fantastycznych kreacji aktorskich i ciekawego scenariusza. Oglądam go, żeby zobaczyć, szybki, wredny i paskudny horror, z masą krwawych scen i to dokładnie dostaje.


Najlepsze momenty:
  • Spokojnie to tylko psychopatyczny cyborg.
  • Hej, nie dotykać eksponatu.
  • No dobra, wiem, że twój mąż jest ślepy i pewnie nie zauważy, że go zdradzasz, ale na miłość Boską nie rób tego na fotelu obok niego.
  • Ok., to się pewnie szybko nie zagoi.
  • W latach osiemdziesiątych koks musiał być tani.
  • Nóż sprężynowy-fu.
  • Gość na motorze walczy z demonami kataną, po środku sali kinowej. Czemu ten film nie dostał Oskara?

środa, 18 czerwca 2008

Popaprany świat: Stopa na plaży III

Pamiętacie wyspę, gdzie morze wyrzuciło na plaży stopę, a tę drugą. Tak jest, kolejny raz, plażowicze mieli przykrą niespodziankę. Tym razem, znowu przyszła pora na wybrzeże Kanady. 22 maja i dzisiaj, morze wyrzuciło tam, na brzeg, dwie ludzkie stopy.

Rekin performancowy w naturalnym środowisku.Dziennikarze zwalają winę na: azjatyckie tsunami w 2004 r., lub mafijne porachunki. Nie warto, jednak ich słuchać, bo to kretyni. Według mnie, prawda jest o wiele dziwniejsza.
W morzu, pojawił się zmutowany, superinteligentny rekin, który postanowił zostać artystą performancowym. Stopy na plaży, to jego dzieło, dosłownie i w przenośni.

wtorek, 17 czerwca 2008

Recenzje w 2 minuty: Rawhead rex

Historyk Howard Hallenbeck, podróżuje, z rodziną, po Irlandii, zbierając materiały do książki, o kościołach, zbudowanych na pogańskich miejscach kultowych (w Irlandii trochę tego jest). Gdy zatrzymuje się, w zadupiastej wiosce Rathbone, jego uwagę przykuwa witraż, w miejscowym kościele. Przedstawia on; wielkiego, paskudnego potwora, powalonego promieniem światła, z dziwnego przedmiotu, trzymanego przez postać w kapturze.
W tym samym czasie, miejscowy rolnik, z sąsiadami, próbuje obalić wielki kamień, stojący na jego polu. Odnosi częściowy sukces: udaje mu się przewrócić kamień, ale zaraz potem, uwięziony pod nim wielki, paskudny potwór (dziwnie podobny do tego z witraża), odgryza mu twarz.

Uwolniony potwór, wybiera się na wycieczkę po okolicy; mordując ludzi, niszcząc domy, i ogólnie zachowując się jak totalny palant. Jedyne, czego zdaje się bać to: kobiety w ciąży i COŚ schowane w ołtarzu w kościele.
Kiedy potwór atakuje rodzinę Hallenbecka i zabija jego syna, historyk postanawia dopaść bydlaka. Klucz do zwycięstwa, leży w witrażu i tajemniczym przedmiocie ukrytym w kościelnym ołtarzu.

Rawhead rex”, to jeden z najbardziej Freudowskich filmów, jakie widziałem. Wielki potwór, będący uosobieniem brutalnej samczości, morduje ludzi bez opamiętania i może go powstrzymać, tylko jego przeciwieństwo – kobiecość, rozumiana jako płodność. Dodajmy, że potwór był uwięziony, pod ogromnym, fallicznym kamieniem i mamy niezłą metaforę walki płci. Trudno mówić o podtekście, w co drugiej scenie, w dole ekranu, mógłby migać czerwony napis „symbolika seksualna”. Nie ma w tym nic dziwnego, bo autorem scenariusza (i opowiadania, na którym jest oparty) był Clive Barker, a on lubi takie klimaty.

Pomimo ciekawego pomysłu na fabułę i niezłej gry aktorów, „Rawhead rex” to raczej średni film. Ma kilka niezłych momentów, na przykład atak potwora na osiedle przyczep campingowych, ale mimo to, czegoś mu brakuje. Nie chodzi tu o potwora, jest całkiem fajny, chociaż lepiej nie oglądać go z bliska. Po prostu mam wrażenie, że filmowcy mogli bardziej się postarać. Mimo to, warto go obejrzeć, choćby po to, żeby poznać pierwsze filmowe wprawki Barkera, przed „Helraiserem”.

Najlepsze momenty:

  • Falliczna skała
  • Brutalny Irlandzki Akcent
  • Chyba gdzieś w pobliżu trwa pojedynek nieśmiertelnych
  • Wielki potwór, w ósmej minucie filmu, nieźle.
  • Ołtarz pod napięciem.
  • Podaj mi dłoń, hehehe.
  • Cycuszki
  • Złoty deszcz, w wykonaniu wielkiego potwora. Czegoś takiego nie widzi się na co dzień.
  • Hej, kto włożył żarówkę, do ołtarza.

BONUS: finałowa scena filmu. Wagina-fu.

poniedziałek, 16 czerwca 2008

RIP Stan Winston

RIP Stan Winston

Wczoraj zmarł Stan Winston – zdobywca czterech Oskarów i autor efektów specjalnych do takich filmów jak: „Rzecz” „Terminator 2” i oczywiście „Zoltan Pies Drakuli”.

Fani popapranego kina, na całym świecie, salutują ci Stan.



Bez ciebie będzie tu nudniej.

wtorek, 10 czerwca 2008

Trudne słowo - Synergia

Synergia - współdziałanie różnych czynników, którego efekt jest większy niż suma poszczególnych oddzielnych działań. (za Wikipedią)

Według tej zasady:

  • Kung-Fu – zarąbiste
  • Zombie – zarąbiste

Kung-Fu + Zombie = Superzarąbistość


Kung-Fu + Zombie + Drakula = Supermegazarąbistość!!!

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Recenzje w 2 minuty: Trick or treat

Eddie Weinbauer, ma problem. Pomimo, że trwają lata osiemdziesiąte, jakimś cudem, jest jedynym metalem w swoim liceum. Nic dziwnego, że mięśniaki w koszulkach polo, przy każdej okazji, starają się go udupić. Jedyne źródło radości, w życiu Eddiego, to METAL, szczególnie piosenki Sammiego Curra - autora takich dzieł jak: „Fuck with fire”, „Burning metal”i „Torture’s too kind”.

Niestety, nic co dobre (lub raczej ZŁE), nie trwa wiecznie i Sammie ginie w pożarze. Eddie jest załamany, więc jego znajomy DJ – Nuke (grany przez Gene’a „Jęzora” Simmonsa), daje mu do przesłuchania ostatnią, nie wydaną płytę Curra. Jak przystało na prawdziwego metala, Eddie próbuje puścić płytę od tyłu i słyszy głos swojego idola? Curr nakazuje mu, zemścić się na swoich prześladowcach. Z jego pomocą, Eddiemu udaje się ośmieszyć mięśniaków. Jednakże Curr, nie ma zamiaru poprzestać, na kilku drobnych psikusach i zamierza porządnie dobrać się do dupy wszystkim wrogom METALU. Eddie będzie musiał go powstrzymać, zanim cała szkoła skończy w kostnicy.

„Trick or treat”, to mocno schizofreniczny film. Z jednej strony, jego głównym przesłaniem zdaje się być: „METAL nie jest złem”. Jednak, z drugiej strony; głównym złym, jest potępiony gwiazdor metalu, manifestujący się, przez puszczanie wspak jego płyt. Ojciec dyrektor z Torunia, nie wymyśliłby lepszej antymetalowej agitki. Na dodatek, Eddie jest chyba najnormalniejszym metalem świata, a „szatańska” muzyka Sammiego Curra, brzmi równie, hardkorowo jak Stryper. Curr też jest mało straszny. Przypomina, nie tyle metalowego apostoła szatana, co klienta sklepu, ze skórzanymi strojami dla sadomasonów.

Jako mały bonus dla widowni docelowej, w filmie wystąpili Gene Simmons i Ozzy Osbourne. Przez jakieś 5 minut. Mam wrażenie, że Ozzy nie grał. On chyba nawet nie wiedział, że jest w filmie.

Najlepsze momenty:

  • Hej to Gene Simmons!
  • Paul is dead man, miss him miss him.
  • W BIBLIOTECE NIE BIEGAMY!!!
  • Wiertło w oko.
  • Sammy Cuur. Tak metalowy, że stopi ci słuchawki.
  • Hej. To Ozzy Osbourne!
  • Głośnik szatana!.
  • Czemu rozwaliłeś swoje stereo w drobiazgi? Bo chcę nowe.
  • MIKROFON!!!
  • Potańcówka zagłady.

BONUS

Sceny Ozzyego

piątek, 6 czerwca 2008

Put your weight on it

Nadszedł piątek – weekendu początek. Pora wrzucić na luz i naładować akumulatory, na resztę tygodnia.

Rudy Ray Moore, pokaże nam, jak to zrobić.



PUT YOUR WEIGHT ON IT!!!

Scena z filmu "Avenging Disco Godfather" (Notabene, to chyba jeden z najlepszych tytułów, w całej historii kina!)

czwartek, 5 czerwca 2008

Recenzja: "Maniac"

W dzisiejszych czasach, trudno o kontrowersyjny horror. Mówię tu o prawdziwej kontrowersji: pikietach pod kinami, wkurzonych femininazistkach, ludziach palących podobizny reżysera itp.
Wybierzmy się, więc do krainy wspomnień, razem z „ManiakemWilliama Lustiga – horrorem znienawidzonym, nie tylko przez opinię publiczną, ale nawet przez własną ekipę. Tom Savini, który zadbał w tym filmie o efekty specjalne* i zagrał niewielką rólkę, kazał usunąć swoje nazwisko z napisów końcowych. Uwierzcie mi, jeżeli gość, który robił efekty* do takich dzieł jak: „Friday the 13th” czy „Deranged, confessions of a necrophile”, nie chce, żeby kojarzono go z filmem, to musi on być naprawdę popaprany. Przygotujcie torebki na pawia.

Już pierwsza scena dowodzi, że Tom mógł mieć coś na rzeczy. Młoda parka mizia się na plaży, dziewczyna prosi chłopaka, żeby nazbierał drewna na ognisko. Gdy koleś odchodzi szukać opału (na plaży, powodzenia), ktoś uzbrojony w wielki bagnet, podrzyna gardło dziewczynie. Po chwili, ten sam ktoś, praktycznie odcina chłopakowi głowę garotą. Nagle, słyszymy wrzask! W obskurnym, małym mieszkanku, Frank Zito (Joe Spinelli), budzi się z kolejnego koszmaru. W łóżku, obok niego, leży manekin, z przybitym do głowy skalpem. Witamy w życiu Franka, od tej pory będzie już tylko gorzej.

Widzicie, mama Franka była prostytutką, lubiła go też, dla Caroline Munro. Teraz już rozumiecie, czemu wpadła w oko Frankowirozrywki, zamykać w szafie i przypalać papierosami. Teraz trochę to sobie odreagowuje; krążąc po ulicach, mordując i skalpując młode kobiety. Skalpami ozdabia, stojące w mieszkaniu, manekiny, z którymi sypia i rozmawia jakby były jego matką. No, co? Mówiłem, że będzie już tylko gorzej.

Codzienną rutynę Franka, przerywa spotkanie z Anną – artystką fotografem, która przypadkiem robi mu zdjęcie. Frankowi, odbija na jej punkcie**, chociaż tym razem to zrozumiałe, bo gra ją Caroline Munro. Jakimś cudem, udaje mu się nawet, zaprosić ją na randkę. Oczywiście, od razu wiemy, że z tej znajomości nic dobrego nie wyniknie. Zakończenie filmu, potwierdza nasze oczekiwania.

Nic dziwnego, że ludzie się wkurzyli. „Maniac” równie dobrze, mógłby nazywać się „Tydzień z życia seryjnego zabójcy”. Przez pierwszą połowę filmu, oglądamy scenę, po scenie, Franka brutalnie mordującego młode kobiety. Tom Savini dał z siebie wszystko i efekty specjalne* nie pozostawiają dużo wyobraźni. Dopiero, razem z Caroline Munro, pojawia się coś w rodzaju fabuły. Co nie znaczy, że rezygnujemy ze scen brutalnych morderstw, co to, to nie.


Głównym powodem zarzutu o mizoginizm i gloryfikację przemocy, stawianego „Maniacowi”, jest ten drobny szczegół, że praktycznie cała akcja filmu, rozgrywa się z punktu widzenia mizoginistycznego psychopaty. Momentami, przypomina on wręcz typowy slasher, odwrócony o 180 stopni. Mimo to, zarzuty są chyba przesadzone. Film, w żaden sposób, nie gloryfikuje zabójstw, ani samego mordercy. Można wręcz śmiało powiedzieć, że Frank Zito, to jeden z najbardziej żałosnych psycholi w historii kina. Ten koleś to nie: wymuskany Patrick Bateman, erudyta Hannibal Lecter, czy niepowstrzymany jak T-34 Jason, tylko grubawy facecik z głupią fryzura, który po zabiciu prostytutki wymiotuje do hotelowej umywalki. Najciekawszą cechą filmu, jest chyba właśnie to, że udaje się mu wzbudzić w widzu odrobinę litości wobec mordercy, nie czyniąc go przy tym mniej przerażającym. Choćby dlatego warto go obejrzeć.

Najlepsze momenty:
  • Nie wierze żeby można było tak krzyczeć podczas garotowania.
  • Dlaczego w tym filmie, wszyscy krzyczą podczas duszenia?
  • Skalpowanie
  • Gościu mieszka w mieszkaniu z manekinami i gada do siebie. Jakiś świr chyba.
  • Futerał na skrzypce wyładowany bronią, Robert Rodriguez totalnie zrzynał z tego filmu.
  • Hej to Tom Savini.
  • Eksplozja głowy w zwolnionym tempie.
  • Scena w metrze.
  • Hej to Caroline Munro.
  • Randka + cmentarz= ZŁY POMYSŁ!!!!
  • Finałowa scena filmu .

*Czytaj: sztuczną krew, odcięte kończyny itp.
**No dobra, odbija jeszcze bardziej.

środa, 4 czerwca 2008

Popaprany świat: It is hooked in the closet

W zeszłym roku, pisałem o Angolu, który spędził siedem i pół roku pod podłogą domu. Przyszła pora, na tegoroczną wersję tej historii, tym razem, rodem z kraju kwitnącej wiśni i wielkich stworów z mackami molestujących uczennice.

Pewien japoński kawaler, bardzo się zdziwił, gdy dowiedział się, że jedzenie z lodówki, kradną mu nie szczury ani niewidzialne jaszczurko-chochliki, (hej, nie śmiejcie się, małe bydlaki ciągle kradną mi keczup z lodówki), ale 58-letnia, bezdomna kobieta.

Sublokatorka, zakradła się do jego domu, gdy zostawił otwarte drzwi i przez rok mieszkała w szafie! Przynajmniej, w przeciwieństwie do Normana Greena, miała tyle zdrowego rozsądku, żeby wybrać kryjówkę, którą mogła łatwo opuszczać, pod nieobecność właściciela domu.

Biorąc pod uwagę, niewiarygodnie szajsowatą sytuację, na naszym rynku mieszkaniowym, pora chyba wziąć przykład z Japończyków. Będę pierwszy, wysprzątam jutro pawlacz i szafkę pod zlewem w bunkrze i dam ogłoszenie do gazety.

Dalej ludzie, przyłączcie się. Zróbmy z Polski drugą Japonię.

wtorek, 3 czerwca 2008

The Replicant




Grupa złodziei włamuje się do więzienia Alcatraz, ich cel – ukraść 20 milionów dolców, w diamentach, które zostały tam ukryte. Nie wiedzą jednak, że na miejscu ktoś na nich czeka. Potwór z kosmosu, z wielkimi zębami i pazurami, kuloodporną skórą i zdolnością zmiany kształtu.
Innymi słowy, lepiej nie przywiązujcie się zbytnio do tych gości.

Na miejsce przybywa agent FBI, grany przez kickboxera Garego Danielsa – Jeana-Claude Van Damme w wersji Leader Price. Daniels i ocalała złodziejka, będą musieli połączyć siły, by pokonać Replikanta.

Tylko jak pokonać wielkiego potwora, z kuloodporną skórą? Nie wiecie? Właśnie, dlatego nie służycie w FBI. Odpowiedź jest prosta, trzeba obkleić bandaże diamentami, owinąć je wokół rąk i....

LETS GET READY TO RUUUUMBLE!!!

Gary Daniels wymiata.

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Recenzje w 2 minuty: Devil times Five

Lekarz wyjeżdża, z żoną, w góry, żeby objąć tam posadę w uzdrowisku teścia. W okolicy, rozbija się furgonetka, ze szpitala psychiatrycznego, wioząca piątkę psychopatycznych dzieciaków.
Małe popaprańce; docierają do sanatorium, załatwiają ścigającego je lekarza z psychiatryka i zamiast zabrać się na serio za szatkowanie gości, postanawiają się rozgościć. Dopiero po, dłuuugim oczekiwaniu, dostajemy wreszcie upragnioną jatkę. Narzędzia gospodarskie zostają użyte na różne ciekawe sposoby, krew leje się dyskretnie i dostajemy zakończenie, które dobitnie przypomina nam, że film nakręcono w latach siedemdziesiątych.

Zabójcze Dzieciaki to świetny pomysł na horror, niestety Devil times five” dowodzi jedynie, że nawet taki fajny pomysł da się totalnie zwalić. Twórcy filmu zadbali, żeby postacie zabójczych milusińskich, były nakreślone najgrubszą, możliwą kreską. Na przykład jeden z nich – dziecięca wersja pułkownika Kurtza, nosi mundurek i plastikowy karabinek. Plastikowy karabinek, na pryszczatą dupę Cthulu!!! Jak tu się bać, kogoś z plastikowym karabinkiem?

Filmowcy, nie zrozumieli też chyba potrzeb widowni docelowej (tzn. takich popaprańców jak ja) i w przerwie pomiędzy morderstwami, zafundowali nam jakieś 250 minut mydlanej opery. Kiedy oglądam film pod tytułem Devil times five”, na pewno nie oczekuję opowieści o zmaganiach o władzę, nad górskim uzdrowiskiem na zadupiu. Przynajmniej filmowcy mieli tyle przyzwoitości, żeby urozmaicić mi czekanie, klasyczną sceną walki w bieliźnie pomiędzy dwoma kobietami. No dobra, może jednak trochę zrozumieli widownie docelową, ale trochę to o wiele za mało.

Najlepsze momenty:

  • Catfight
  • Widły-fu
  • Młotek-fu
  • Łańcuch-fu
  • Zasada piranii Czechowa: Jeżeli, w pierwszym akcie horroru, widzimy akwarium z piraniami, możemy być pewni, że niedługo kogoś zeżrą.
  • Nigdy, nie odwracaj się tyłem, do psychopatycznego dzieciaka z siekierą.
  • Siekierka –fu
  • Cycuszki
  • Pirania –fu (a nie mówiłem)
  • Trapez-fu
  • Włócznia-fu
  • Pułapka na niedźwiedzie-fu